W końcu środa! Czas tak szybko ucieka- pytanie czy na robieniu tego, co się kocha? Byle do weekendu to najczęściej wypowiadane zdanie przez ludzi, którymi się otaczam. Serio? Ile można to powtarzać. Tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc słyszę to samo zdanie. Różnica polega na tym, że raz powie to facet raz kobieta. Poza tym to jedno i to samo. Czy oni na prawdę wegetują. Chodzą do pracy, że mieć pieniądze, ale nic ponadto. Żadnych radości z tym związanych, żadnych okazji do samorozwoju? Gdzie podziała się pasja do życia i bycia tu i teraz. Czerpania korzyści z nadarzających się okazji? Oni tego nie znają - for sure! Szkoda, wielka strata osobowości takich jak oni- kreatywnych, ale leniwych. Silnych, ale niepewnych siebie. Głodnych nowych doznań, ale mało zmotywowanych. To oni! Najgorzej otaczać się ludźmi bez aspiracji, którzy narzekają na swój los, ale nie ruszą nogą w kierunku zmian. Gdy im powiesz idź, rób, zobacz, co czas pokaże, to usłyszysz: "ale co z tego b
Czwartkowe kino familijne: 4 Gwiazdki z 2008 roku z Vince Vaughn i Resse Witherspoon. Kolejna bardzo dobra komedia i ta obsada... Vince ląduje na mojej liście. A to dlatego, że zawsze dostarcza mi powodów do śmiechu, nigdy inaczej. O Reese nie muszę pisać, bo wiadomo, że ją lubię i cenię. Odkrywanie w filmach drugiego dna dostarcza mi materiał do przemyśleń. Tym razem temat ponownie krąży wokół związków. Bohaterowie żyją bez ślubu, bo uważają, że nie jest im potrzebny. Unikają swoich rodzin jak ognia. A kiedy zbliża się czas Świąt, to zawsze wylatują na wakacje. Wszystko, by nie spędzać czasu w gronie najbliższych. Jednak tym razem los zdecydował pokrzyżować ich plany i przygotował mały test... PS. Życie krzyżuje plany. Dlaczego? Moim zdaniem gdyby wszystko było dobrze, to by było i już. Los wkracza, gdy coś nie gra! Niekomfortowe, niechciane sytuacje odsłaniają rzeczy, których nie widać. Na przykładzie tej komedii: wizyta u rodziny, której tak unikali, pokazała coś isto
Ej no, nie wierzę w to, co słyszę. Stało się! Nawet nie zdążyłam się nacieszyć. Rok temu moja koleżanka wprowadziła się do bloku blisko mnie. Radość z tego faktu była nieopisana. Nigdy w życiu nie miałam szansy mieszkać obok ludzi, których lubię. Poranna kawa, ploteczki czy spontaniczne wyjście na spacer - wszystko na wyciągniecie ręki. Do wczoraj, bo wyprowadza się - co lepsze na drugą stronę miasta. Moje szczęście trwało zaledwie rok. Co tu dużo mówić, życie pokrzyżowało wygodne plany. Po raz kolejny zimny prysznic pokazał, że niczego nie można być zbyt pewnym. Wczoraj spotkałyśmy się ostatni raz na wspólnym terytorium. Było pifko, było winko i deska serów. Dietę trafił szlag, ale tylko na chwilę. Dziś reaktywacja, powrót do dobrego trybu. Przed publikacją posta pędzę na siłownię. Wrócę lżejsza i swobodniejsza.
Komentarze
Prześlij komentarz